czwartek, 13 lutego 2014

3. "Ona nie jest osobą którą można łatwo zdefiniować"

- I jak poszło? - spytał młody bóg. Wyglądał na szczerze zaciekawionego.
- Daj spokój, przecież wszystko widziałeś - wytknęła mu dziewczyna. Thor uśmiechnął niewinnie, a ona westchnęła zrezygnowana - Nikt nie zginął, chyba możemy uznać to za sukces? - powiedziała ponuro, studząc nieco entuzjazm boga.
- Transport jest w przyszłym tygodniu. To nie taki długi okres czasu - starał się pocieszyć swoją rozmówczynie, co jednak nie uspokoiło dziewczyny. Thor znał jej zdanie na ten temat, i dalsze kontynuowanie dyskusji nie miało najmniejszego sensu. Omówili już dogłębnie tą kwestię, i żadne argumenty nie przekonały przyszłego króla do zmiany zdania. Nie miała pojęcia, co było faktycznym celem jej zadania. Czy Thor mówił prawdę o wpływie Lokiego na strażników? A może to jedna z tych bzdurnych sztuczek psychologicznych, o których wspominał lekarz, który zajmował się nią po przybyciu do Asgardu? Oczywiście, była im wszystkich bardzo wdzięczna za opiekę i wsparcie, ale czuła się dobrze i nie potrzebowała żadnego "spojrzenia w głąb siebie" ani "stawienia czoła nowej sytuacji życiowej". Wszystko to było bardziej irytujące niż pomocne. Na pewno nie wpadła przez to w problemy psychiczne.
- A teraz wybacz, obowiązki wzywają - uśmiechnął się pokrzepiająco i zniknął za rogiem. Westchnęła cicho, zdając sobie sprawę z tego, że szczególnie teraz Thor ma ręcę pełne roboty. Nie była zaznajomiona zbytnio z asgardzką polityką, ale wybryki Lokiego narobiły sporego namieszania. Nie wspominając o tym, że o większości problemów pewnie nie miała pojęcia, bo dlaczego niby mieliby cokolwiek jej mówić?
Właśnie miała udać się do swojego pokoju, albo komnaty, jak przywykła nazywać pomieszczenie gdzie ją zakwaterowano, gdy coś zwróciło jej uwagę. Wśród cichych korytarzy, usłyszała delikatne tąpnięcie obcasa. Zesztywniała cała, gotowa do nagłego ataku, gdyż cokolwiek wydało ten dźwięk, nie miało powodu do skradania. W jednej chwili kątem oka zobaczyła ruch i odwróciła się gwałtownie, wyciągając przed siebie swój oręż. Widząc postać przed sobą otworzyła szeroko oczy.
- Skuld? - zapytała ostrożnie - Dlaczego się do mnie podkradasz?
- Też się cieszę, że cię widzę moja droga - powiedziała ze śmiechem nowo przybyła. Była bardzo szczupłą, uroczą dziewczyną. Spod niedbale założonego, czarnego kaptura, który lada chwila miał zsunąć się jej z głowy, wystawały długie do pasa, proste, białe jak śnieg włosy - Widziałam ostatnio jak trenujesz z tyłu zamku, to chciałam cię sprawdzić - uśmiechnęła się zawadiacko. Sig złożyła spowrotem kosę, i westchnęła po raz kolejny tego dnia. Podobno z każdym westchnięciem z człowieka ulatuje trochę szczęścia. Jeśli ten przesąd okazałby się prawdą, to dziewczyna szybko stałaby się największym ponurakiem we wszystkich planetach. Do czego w sumie nie miała daleko, jako że już miała opinię osoby mało zabawnej.
- Słyszałaś to, prawda? - spytała z podekscytowaniem Skuld - Subtelny dźwięk obcasa pośród melanchonijnej ciszy wzbudzających grozę korytarzy - powiedziała rozmarzonym głosem, na co Sig jedynie uniosła brwi, patrząc na dziewczynę jak na idiotkę.
- Powinnaś poważnie zastanowić się nad wizytą u lekarza - powiedziała z udawaną troską. I Skuld przyszło do głowy, że gdyby była jakimś postronnym obserwatorem, dałaby się przekonać co do własnej niestabilności psychicznej, tak wiarygodnie zabrzmiały te słowa w ustach Sig, mimo że była to tylko mało kreatywna odzywka.
- Ha, bardzo śmieszne - obruszyła się Skuld - Największy ponurak w tym zamku właśnie próbował być zabawny - wystawiła język, ale uśmiech ciągle nie schodził jej z twarzy - Słyszałam o twoim nowym zadaniu - powiedziała ni z tego ni z owego. Widząc zdziwioną minę Sig, pospieszyła z wyjaśnieniami - Hej, może nie potrafię dobrze walczyć, ale jestem najlepszą walkirią-szpiegiem pod słońcem! - pewność siebie Skuld rozbawiła Sig. Bądź co bądź pewnie miała rację, lecz jej naiwność i infaltylność sprawiały, że każdy miał dziewczynę za dziecko, które trzeba chronić. Mimo tego Skuld była bardziej zaradna niż na to wyglądała - Uważaj na siebie, dobrze? - ton jej głou nagle spoważniał. Z twarzy Sig również na moment zniknął uśmiech.
- Nie martw się, to nic takiego. Za tydzień będzie po wszystkim - wzruszyła beztrosko ramionami. Nie była przyzwyczajona do tego typu miłych słów, więc nie bardzo wiedziała jak zareagować. Widząc, że wcale nie uspokoiła tym Skuld, postanowiła się ewakuować, zanim będzie musiała wysłuchać kolejnego kazania na temat zbyt beztroskiego podejścia do życia. Kto jak kto, ale akurat Skuld nie powinna się wypowiadać na ten temat. Dziewczyna była tak niezorganizowana i niepoukładana jak to tylko możliwe.
- Czy przypadkiem nie rozpoczyna się pora posiłków? - spytała, a Skuld spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami z zaskoczenia, i... pognała w stronę jadalni. Co z niej za walkiria, skoro zapomina o swoich obowiązkach? Sama również skierowała się do sali jadalnej, gdyż dzisiejszego dnia odbywał się uroczysty obiad. Nie pamiętała z jakiej okazji, ale na pewno nie było to nic ważnego. Możliwe że nawet nie było konkretnego powodu, a król chciał po prostu urozmaicić sobie ten dzień. Przeszła do swojego pokoju, chcąc przygotować się do posiłku. Umyła ręce, wygładziła ubranie i poprawiła fryzurę. Może i nie miała powodu aby dbać jakoś specjalnie o swój wygląd, ale nie chciała również wyglądać jakby dopiero co wróciła z placu treningowego (co akurat było prawdą). Wychodząc z pokoju zaczepił ją jeden ze strażników.
- Proszę za mną - odwrócił się, i poszedł przed siebie, nie upewniając czy Sig poszła za nim. Nie mając wielkiego wyboru, podążyła jego śladem. Wszystko zaczęło robić się jeszcze bardziej podejrzane, gdy uświadomiła sobie gdzie strażnik ją prowadzi. Cela Lokiego. Widząc obu braci przed drzwiami do pokoju boga kłamtw, spojrzała na nich nieufnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że Thor często miał głupie pomysły. Aż bała się wysłuchać kolejnego.
- A, jesteś wreszcie - powiedział, jak zwykle szczerząc się, bardziej lubiany przez nią z braci - Możemy więc zaczynać - zbytni entuzjazm w jego głosie zaniepokoił Sig. Widząc nietęgą minę dziewczyny, klepnął ją po głowie, na co Sig westchnęła z irytacji, przewracając jednocześnie oczami. Kolejny genialny plan Thora mający utrudnić życie Sig - Chodźmy - ponownie, nie mając wielkiego wyboru, podążyła za Thorem, idąc obok Lokiego. Rzuciwszy na niego okiem, nie potrafiła odgadnąć, co za emocje malują się na jego twarzy. Patrzył przed siebie; na pierwszy rzut oka był śmiertelnie poważny, jednak w każdej chwili spodziewała się ujrzeć jego kpiący uśmiech.
- Nie jesteś uzbrojona. To dobrze - zauważył Thor. Nigdy nie pochwalał wnoszenia przez nią broni na posiłki. Nie było to zbyt dobrze odbierane przez pozostałych bogów. Sig nie zareagowała. Dwa sztylety ukryte w jej ubraniu nie powinny wzbudzać niczyich podejrzeń. Naoglądała się dosyć filmów żeby wiedzieć, że kiedy raz nie zabierzesz broni, ryzyko że będzie ci potrzebna znacznie wzrasta. Nie ma potrzeby kusić losu. Loki bezbłędnie odczytał jej milczenie, i zaśmiał się cicho, czego Thor albo nie słyszał, albo to zignorował. Sig posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, na co ten uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej. Naiwność jego brata zawsze go bawiła, a widząc że ktoś wykorzystuje to tak samo jak on, bawiło go jeszcze bardziej.
Kiedy weszli na salę, rozmowy nagle ucichły, i wszystkie pary oczy zwróciły się ku nim. Rozglądając się po sali, Sig zauważyła, że pomyliła się co do charakteru uczty. Była to biesiada, pełna alkoholu, tańców i niewybrednych żartów. Zmierzali do głównego stołu, przy którym zasiadał Odyn wraz z małżonką. Loki zrównał się z Thorem, i o dziwo obaj oddali pokłon swojemu władcy, chociaż Sig nie omieszkała zauważyć, że ten gest w wykonaniu Lokiego wyszedł nazbyt teatralnie.
- Dobrze widzieć moich synów razem - uśmiechnał się życzliwie Odyn, po czym skinął głową na Sig. Odwzajemniła gest, który potraktowała jako zezwolenie na oddalenie się, lecz król bogów miał wobec niej inne plany - Loki, Thor, i ty drogie dziecko, usiądzcie przy stole i cieszcie się ucztą.
- Dziękuję ojcze - powiedział Thor, a Loki i Sig skłonili się powtórnie. Cała ta sytuacja była dla Sig nieco absurdalna. Dlaczego Thor przyprowadził Lokiego na ucztę? To było bardzo niebezpieczne. Mimo że Asgardczycy nie bardzo zdawali sobie sprawę z wagi czynów mężczyzny, to jednak prawdopodobieństwo wybuchnięcia konfliktu było dosyć spore. Przynajmniej ze strony bogów, gdyż boginie wręcz pożerały Lokiego wzrokiem.
Usiedli wszyscy razem przy lewym stole - bracia obok siebie, mając na widoku środek sali, a Sig naprzeciwko nich.
- Mam nadzieję, że wasza współpraca przebiegnie pomyślnie - zaczął Thor, na co Loki i Sig zgodnie prychnęli, a kiedy zorientowali się, że zrobili to jednocześnie, zaczęli piorunować się spojrzeniami - No cóż, wiedziałem że nie będzie to łatwe.
Współpraca? Do jasnej cholery, Loki był więźniem, a ona jego strażnikiem. Dyplomacja dyplomacją, ale Thor mógłby nazywać pewne rzeczy po imieniu. Postanowiła dać temu spokój, i zaczęła rozglądać się za czymś do jedzenia. Właśnie upatrzyła sobie niewinnie wyglądającą sałatkę, usłyszała za sobie uprzejme chrząknięcie. Odwróciła się powoli, a jej oczom ukazał się przystojny młodzieniec. Spojrzała na niego pytająco.
- Czy panienka uczyni mi ten zaszczyt i dotrzyma towarzystwa w tańcu? - Sig już otworzyła usta aby odmówić, ale ubiegł ją Thor:
- Wspaniale. Powinnaś nauczyć się trochę o naszych tradycjach - dziewczyna tym razem jego spiorunowała spojrzeniem, ale wiedziała że Thor chcę wykorzystać okazję, aby porozmawiać z Lokim. Uśmiechnęła się więc uprzejmie do młodego szlachcica i podała mu swoją dłoń.
Zostali sami. Thor nałożył sobie na talerz sporej wielkości udka z bliżej nieokreślonego zwierzęcia. Przez chwilę tylko obserwowali tańczące pary. Loki popijał co chwilę wino nalane mu przez walkirię.
- Co to ma być? - przerwał w końcu milczenie. Dziwne, że to on zaczynał rozmowę, jednak dla Thora więź z bratem była tak samo ważna jak mięso które właśnie kończył. Czyli bardzo.
- Daj spokój, nie jest takie złe. Całkiem nieźle przypieczone - tą uwagą Thor zasłużył sobie na kolejne tego wieczoru piorunujące spojrzenie - Dobra, dobra - skapitulował - Ona nie jest osobą którą można łatwo zdefiniować - spoważniał nagle. Ton jego głosu nie podobał się Lokiemu. Od kiedy to on udaje mądrego?
- Czyżby? - spytał kpiąco.
- Przecież sam to wiesz - Loki spojrzał na brata podejrzliwie. Jak dla niego definicja dziewczyny była całkiem prosta. Głupiutka, słaba ziemianka, która przypadkiem znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dlaczego tylko poświecają jej tak dużo uwagi? No i sam fakt wpuszczenia jej do Ansgardu był śmieszny - Chcesz, to ci wyjaśnię. Kiedy pod opieką naszych medyków wróciła do formy, poprosiła o możliwość nauki walki. Zdziwiła nas ta prośba, ale za namową uzdrowicieli, którzy mówili coś o zależności miedzy kondycją fizyczną a psychiczną, posłaliśmy ją na ćwiczenia dla dzieci. Przez pierwszy tydzień codziennie obrywała od chłystków, którzy dopiero oderwali się od maminej spódnicy - "typowe", mruknął Loki, ale Thor, niezrażony, kontynuował dalej - Jednak po upływie tego czasu nauczyła się robić uniki. Od tamtej pory żadne dziecko nie potrafiło jej dotknąć.
- To żaden wyczyn. W końcu to tylko dzieci - powiedział znudzony Loki. Na prawdę musiał tego wszystkiego wysłuchiwać?
- Masz rację. Dlatego przerzuciliśmy ją do starszej grupy, która niezbyt dobrze sobie radziła. Tutaj też dostawała baty. Po tygodniu ponownie nikt nie potrafił jej dotknąć, a nawet zaczęła oddawać niektóre ciosy. Niezbyt silne, ale celne. Po kilku tygodniach stawiania jej coraz większych wyzwań, trafiła do grupy początkujących strażników, gdzie polała się pierwsza krew. Złamała nos i żebra nauczycielowi fechtunku, kiedy ten próbował zapoznać się bliżej z walkirią, bardzo niechętną temu pomysłowi. Aktualnie trenuje z naszymi najlepszymi strażnikami. Następnie planujemy oddać ją pod opiekę Sif - zakończył swój wywód Thor.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz?
- Żebyś jej nie lekceważył. I przy okazji nas - Thor również uraczył się winem. Oboje obserwowali teraz osobę, która była tematem ich rozmów. Jej strój kompletnie nie pasował do otoczenia. Dopasowane ciemne spodnie zdecydowanie wyróżniały się na tle dostojnych sukien. Ruchy podczas tańca często się jej myliły, jednak jej partner nie miał jej tego za złe, przeciwnie, oboje się z tego śmiali - Wiesz, my też czasami wiemy co robimy. Nie narazilibyśmy przecież midgardki bez potrzeby na niebezpieczeństwo.
- Myślisz, że jestem niebezpieczny? - Loki uśmiechnął się podstępnie.
- To zależy od perspektywy. Nie bez powodu żaden strażnik nie chce pełnić warty przy twojej celi. Z drugiej jednak strony, podsłuchałem jak służba obstawia zakłady, kto kogo wcześniej wykończy. Ty ją, czy ona ciebie.
Loki zaśmiał się głośno. Co za głupota. Większej bzdury nie słyszał. Bóg kłamstw pokonany przez człowieka? Człowieka! W dodatku dziewczynę. Zrozumiałby jeszcze, gdyby jego przeciwnikiem był np. Tony Stark, bo ten dziadyga bywa czasami problematyczny przez to coś w jego piersi. No ale litości.
- Też uważam, że to wszystko jest przesadzone, ale Sig zdążyła już sobie wyrobić tutaj opinię. A charakterek to ona ma - przerwał, gdyż do stołu właśnie wróciła dziewczyna. Wzięła należący do niej pucharek i wypiła do dna. Bracia tylko unieśli jedną brew.
- Jak było? - spytał uprzejmie Thor. Wiedział, że to wino nie było aż takie słabe.
- Całkiem... zabawnie - przyznała ostrożnie.
- Drogi bracie, proszę, wytłumacz tej oto niewiaście jakie są skutki picia alkoholu - westchnął Loki z dezaprobatą. Czy ona na siłę chciała udawać równą im? Ku jego zdziwieniu, którego oczywiście nie okazał, kątem oka dostrzegł uśmiech na twarzy Thora. Czego on się tak szczerzy?
- Panie, proszę, wytłumacz temu oto mężczyźnie, jak bardzo interesuje mnie jego opinia - uśmiechnęła się słodko. W końcu, pomyślał Thor, zaczyna się robić ciekawie.

2 komentarze:

  1. Super blog, masz talent. Nie mogę się doczekać następnej notki :) . Serdecznie zapraszam również na mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog ^^

    OdpowiedzUsuń