To może być niezła zabawa. Ci wszyscy strażnicy robili się już powoli nudni. Miło będzie pognębić tym razem kogoś innego. Ha, ciekawe czy dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, jak trafne były jej słowa do obecnie panującej sytuacji. Tylko że jej bagno może być głębsze niż mogłoby na to wyglądać.
- Kim tak właściwie jesteś? Ludzie nieczęsto mają okazję zobaczyć Asgard na własne oczy - rzucił lekko, jakby był na wieczorku zapoznawczym i chciał podtrzymać rozmowę.
- Pewnie się domyślasz, że człowiekiem tak do końca nie jestem - powiedziała po krótkiej chwili, jak zwykle z resztą, znudzonym głosem, jakby opowiadała tę historię już setny raz. Mężczyzna nie bardzo wiedział o co jej chodzi. Nie wyczuwał od niej zupełnie żadne... Och. Dopiero, gdy przyjrzał się jej oczom, zrozumiał o czym ona mówi. Skrzętnie to ukryła, zauważył. Było to dosyć intrygujące. Był bogiem, a umknęła mu taka rzecz. Zalążek czegoś nienaturalnego, jak również niestabilnego. Miał ochotę klasnąć w dłonie. Zabawa robi się coraz bardziej interesująca.
- Może nawet wiesz jak do tego doszło - powiedziała cicho, odwracając wzrok ku oknu. Gdyby był osobą, która łatwo okazuje emocje, na jego twarzy pojawiłoby się zaskoczenie, gdyż nie miał pojęcia o czym ta dziewczyna mówi. Czyżby sugerowała, że już się kiedyś spotkali? Musiało to być w takim razie w czasie jego pobytu na Ziemi. Pomyślmy... Uważnie przyjrzał się jej blond włosom spiętych w wysokiego kucyka. Trudnym do zdefiniowania kolorze jej oczu. Na pierwszy rzut oka były szare, ale po dłuższej obserwacji i odpowiednim świetle można było dostrzeć niebiesko-zielone przebłyski. Trochę pyzatym policzkom. I nagle dostał olśnienia. Przypomniał sobie ten moment.
- Powinnaś być martwa - powiedział z pewnym niedowierzaniem, a także pewnością, że tak byłoby lepiej, na co dziewczyna tylko skinęła delikatnie głową, ciągle na niego nie patrząc, a następnie podeszła do wielkiego na całą ścianę okna, trzymając w prawej ręce swój oręż. Śledził ją wzrokiem, starając się wyczytać jak najwięcej z jej postawy, sposobu poruszania się. Wtedy była tą głupią, ziemską dziewczyną, która nie chciała złożyć mu pokłonu. Co jeszcze pamiętał? Dostrzegał w niej wtedy strach, owszem, ale zagłuszany przez wściekłość. Tak, była jedną z niewielu osób, która mu się postawiła. Oprócz niej był jeszcze ten dziadek. Prawie się uśmiechnął, przypominając sobie tę wzruszającą scenę. Kiedy chciał ich po prostu zabić, a ta głupia dziewczyna zasłoniła starca własnym ciałem. Na prawdę, co za marnotrawstwo. Zamiast starego człowieka, któremu i tak nie zostało wiele lat życia, umarła młoda dziewczyna. A przynajmniej wtedy tak to wyglądało. Starca i tak czekał ten sam los, gdyby nie przeszkodzili mu ci pieprzeni protagoniści.
- Nie wiem jak, więc mnie nie pytaj - powiedziała, uprzedzając go - Dlatego też tu jestem. Aby się dowiedzieć - w końcu na niego spojrzała. A on uśmiechał się do niej bezczelnie, jakby ułożył już sobie w głowie idealny plan.
- Jakże często odwaga mylona jest z głupotą - pokręcił głową, jakby nie mogąc uwierzyć w infaltylność swojej rozmówczyni - Co sobie wtedy myślałaś? Że jesteś na tyle wyjątkowa, że nic ci się nie stanie? - pomijając fakt, że faktycznie się nie stało - Że gdy naprzeciw stoi ktoś o wiele potężniejszy od ciebie, to jest to okazja do zostania bohaterem? Życie to nie bajka. Oczekiwałaś chwały i glorii za swoje postępowanie? Jedynie przypadkiem uniknęłaś śmierci - wstał z łóżka i wolnym krokiem zmierzał w jej kierunku - W życiu liczy się przetrwanie - jego buty delikatnie stukały o posadzkę. Delektował się każdym swoim słowem, które było przepełnione samym jadem. Zatrzymał się w pewnej odległości od niej, przodem do okna, tak, że razem obserwowali panoramę lasu. Drzewa trochę różniły się od tych w Midgardzie. Były wyższe, miały grubsze pnie i były o wiele masywniejsze. Ogólnie las wydawał się trochę złowrogi. Próżno doszukiwać się tu ptaków latających nad koronami drzew lub innych śladów obecności zwierząt.
- Umrzeć w taki sposób... to chyba dobry sposób na śmierć? - uśmiechnęła się smutno, a kiedy nie doczekała się odpowiedzi, odwróciła się na pięcie, zmierzając w stronę drzwi - Moja służba zaczyna się od jutra.
- Twoje imię? - usłyszała od mężczyzny, który stał odwrócony do niej plecami, ciągle podziwiając widoki za oknem.
- Po prostu... Sig - odpowiedziała z wahaniem, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Skinęła głową w stronę jego odbicia w oknie, a następnie wyszła z pokoju. On nie musiał się jej przedstawiać. Mężczyzna, który ją zabił. Loki, bóg kłamstwa.
~
- Siostro, czy pakt zawarty z tym stworzeniem możemy uznać za wiarygodny? Jeśli ktokolwiek się dowie...
- Cicho, Werdandi. Nawet jeśli, to nie mają nad nami władzy. Zrobiłyśmy to, co uznałyśmy za konieczne. Od teraz nawet śmierć jest po naszej stronie. A co do niej... Miałyśmy szczęście, że tak to się potoczyło. Rządzimy przeznaczeniem, a na tak błahe sprawy mamy znikomy wpływ.
- Oczywiście, jednakże...
- Norny musiały się wmieszać. To się zbliża, Urda. A świat nie jest gotowy. I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie.
Komentarz :)
OdpowiedzUsuńCZYTAM CZYTAM :D
OdpowiedzUsuń