piątek, 29 listopada 2013

2. "Od teraz nawet śmierć jest po naszej stronie"

To może być niezła zabawa. Ci wszyscy strażnicy robili się już powoli nudni. Miło będzie pognębić tym razem kogoś innego. Ha, ciekawe czy dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, jak trafne były jej słowa do obecnie panującej sytuacji. Tylko że jej bagno może być głębsze niż mogłoby na to wyglądać.
- Kim tak właściwie jesteś? Ludzie nieczęsto mają okazję zobaczyć Asgard na własne oczy - rzucił lekko, jakby był na wieczorku zapoznawczym i chciał podtrzymać rozmowę.
- Pewnie się domyślasz, że człowiekiem tak do końca nie jestem - powiedziała po krótkiej chwili, jak zwykle z resztą, znudzonym głosem, jakby opowiadała tę historię już setny raz. Mężczyzna nie bardzo wiedział o co jej chodzi. Nie wyczuwał od niej zupełnie żadne... Och. Dopiero, gdy przyjrzał się jej oczom, zrozumiał o czym ona mówi. Skrzętnie to ukryła, zauważył. Było to dosyć intrygujące. Był bogiem, a umknęła mu taka rzecz. Zalążek czegoś nienaturalnego, jak również niestabilnego. Miał ochotę klasnąć w dłonie. Zabawa robi się coraz bardziej interesująca.
- Może nawet wiesz jak do tego doszło - powiedziała cicho, odwracając wzrok ku oknu. Gdyby był osobą, która łatwo okazuje emocje, na jego twarzy pojawiłoby się zaskoczenie, gdyż nie miał pojęcia o czym ta dziewczyna mówi. Czyżby sugerowała, że już się kiedyś spotkali? Musiało to być w takim razie w czasie jego pobytu na Ziemi. Pomyślmy... Uważnie przyjrzał się jej blond włosom spiętych w wysokiego kucyka. Trudnym do zdefiniowania kolorze jej oczu. Na pierwszy rzut oka były szare, ale po dłuższej obserwacji i odpowiednim świetle można było dostrzeć niebiesko-zielone przebłyski. Trochę pyzatym policzkom. I nagle dostał olśnienia. Przypomniał sobie ten moment.
- Powinnaś być martwa - powiedział z pewnym niedowierzaniem, a także pewnością, że tak byłoby lepiej, na co dziewczyna tylko skinęła delikatnie głową, ciągle na niego nie patrząc, a następnie podeszła do wielkiego na całą ścianę okna, trzymając w prawej ręce swój oręż. Śledził ją wzrokiem, starając się wyczytać jak najwięcej z jej postawy, sposobu poruszania się. Wtedy była tą głupią, ziemską dziewczyną, która nie chciała złożyć mu pokłonu. Co jeszcze pamiętał? Dostrzegał w niej wtedy strach, owszem, ale zagłuszany przez wściekłość. Tak, była jedną z niewielu osób, która mu się postawiła. Oprócz niej był jeszcze ten dziadek. Prawie się uśmiechnął, przypominając sobie tę wzruszającą scenę. Kiedy chciał ich po prostu zabić, a ta głupia dziewczyna zasłoniła starca własnym ciałem. Na prawdę, co za marnotrawstwo. Zamiast starego człowieka, któremu i tak nie zostało wiele lat życia, umarła młoda dziewczyna. A przynajmniej wtedy tak to wyglądało. Starca i tak czekał ten sam los, gdyby nie przeszkodzili mu ci pieprzeni protagoniści.
- Nie wiem jak, więc mnie nie pytaj - powiedziała, uprzedzając go - Dlatego też tu jestem. Aby się dowiedzieć - w końcu na niego spojrzała. A on uśmiechał się do niej bezczelnie, jakby ułożył już sobie w głowie idealny plan.
- Jakże często odwaga mylona jest z głupotą - pokręcił głową, jakby nie mogąc uwierzyć w infaltylność swojej rozmówczyni - Co sobie wtedy myślałaś? Że jesteś na tyle wyjątkowa, że nic ci się nie stanie? - pomijając fakt, że faktycznie się nie stało - Że gdy naprzeciw stoi ktoś o wiele potężniejszy od ciebie, to jest to okazja do zostania bohaterem? Życie to nie bajka. Oczekiwałaś chwały i glorii za swoje postępowanie? Jedynie przypadkiem uniknęłaś śmierci - wstał z łóżka i wolnym krokiem zmierzał w jej kierunku - W życiu liczy się przetrwanie - jego buty delikatnie stukały o posadzkę. Delektował się każdym swoim słowem, które było przepełnione samym jadem. Zatrzymał się w pewnej odległości od niej, przodem do okna, tak, że razem obserwowali panoramę lasu. Drzewa trochę różniły się od tych w Midgardzie. Były wyższe, miały grubsze pnie i były o wiele masywniejsze. Ogólnie las wydawał się trochę złowrogi. Próżno doszukiwać się tu ptaków latających nad koronami drzew lub innych śladów obecności zwierząt.
- Umrzeć w taki sposób... to chyba dobry sposób na śmierć? - uśmiechnęła się smutno, a kiedy nie doczekała się odpowiedzi, odwróciła się na pięcie, zmierzając w stronę drzwi - Moja służba zaczyna się od jutra.
- Twoje imię? - usłyszała od mężczyzny, który stał odwrócony do niej plecami, ciągle podziwiając widoki za oknem.
- Po prostu... Sig - odpowiedziała z wahaniem, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Skinęła głową w stronę jego odbicia w oknie, a następnie wyszła z pokoju. On nie musiał się jej przedstawiać. Mężczyzna, który ją zabił. Loki, bóg kłamstwa.
~
- Siostro, czy pakt zawarty z tym stworzeniem możemy uznać za wiarygodny? Jeśli ktokolwiek się dowie...
- Cicho, Werdandi. Nawet jeśli, to nie mają nad nami władzy. Zrobiłyśmy to, co uznałyśmy za konieczne. Od teraz nawet śmierć jest po naszej stronie. A co do niej... Miałyśmy szczęście, że tak to się potoczyło. Rządzimy przeznaczeniem, a na tak błahe sprawy mamy znikomy wpływ.
- Oczywiście, jednakże...
- Norny musiały się wmieszać. To się zbliża, Urda. A świat nie jest gotowy. I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie.

2 komentarze: