poniedziałek, 18 listopada 2013

1. "Lew zawsze pożera swoją zdobycz"

To wszystko było bez sensu. Nie była nawet stąd.
"Jesteś człowiekiem. Próbowaliśmy już wszystkiego, ale ciągle jesteśmy jemupodobni. Potraktuj to jako swój trening. Poza tym, jemu będzie chyba trudniej cię... przekonać" Przekonać, ha! Prosta manipulacja, ot co.
Jak miała niby odmówić? Jemu się nie odmawia. Następca tronu ma jednak wiele do powiedzenia w tej sprawie. W tej, i każdej innej na tej planecie. Choć nie była pewna jego słowom.
Była już prawie na miejscu. Jeszcze jeden zakręt i strażnicy zostawią ją samą z tym nie-człowiekiem. Nie licząc pewnie miliona kamer zamontowanych w jego celi. Chyba nawet mu współczuła. Mógł trafić na jakiegokolwiek człowieka, czy nie-człowieka, przecież w cholerę ich jest. Ale nie. Trafił na nią. Może właśnie na tym ma polegać jego kara?
Skłoniła głowę dwóm kolejnym strażnikom, pilnujących ostatnich już drzwi na jej drodze. Wchodząc do środka, wiedziała czego się spodziewać. Polityka. Jeśli to ich zdaniem ma być cela, to ona z chęcią da się zamknąć. Właściwie to jeszcze dzisiaj kłóciła się z następcą tronu. Wystarczy? "Cela" była wielkości jej ziemskiego mieszkania. Panował tu iście królewski wystrój. Główną rolę grało tu ogromne łóżko z baldachimem, na którym leżał teraz owy więzień. Wyglądał zaskakująco dobrze, ale czego mogła się spodziewać po takim miejscu? Pięknego pokoju i skatowanego mieszkańca tego miejsca? Ha, dobre sobie. Wyglądał rewelacyjnie, z czego zdawał sobie sprawę, co jednak niezbyt obchodziło dziewczynę.
- Zamierzasz wykonać moją egzekucję? Spodziewałem się innego obrotu spraw - rzekł, podnosząc się z łóżka i patrząc na nią z wyższością. Nie wiedziała jakim cudem, ale on zawsze miał przewagę. Nawet zamknięty, zdany na łaskę lub niełaskę brata, zawsze wyglądał tak jakby to on rozdawał karty. Poza tym, w świecie w którym tak ważna była pozycja społeczna, była praktycznie nikim. Owszem, dzięki znajomości z prawie-królem miała coś tam do powiedzenia, ale równie ważna była sieć kontaktów. Strażnicy mogli patrzeć na nią z trudnym do przełknięcia szacunkiem (w końcu była młodsza, nieważne że kilkakrotnie ratowała ich tyłki), ale dla złego księcia ciągle była nikim. Co mało ją w tej chwili obchodziło. W życiu nie zawsze dostaje się to co chce.
- Nie tym razem - odpowiedziała z westchnieniem. Zdążyła się już przyzwyczaić do ciężaru kosy na swoich plecach. Jednym wprawnym ruchem zdjęła ją z "szelek" i oparła o krzesło, na które następnie usiadła.
- Jesteś kolejną małpką mojego brata? - spytał, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć - Pewnie zaczęły kończyć mu się pomysły. Nigdy nie była z niego zbyt inteligentna istota - westchnął teatralnie, na co dziewczyna przewróciła oczami. Odpowiedziała dopiero po chwili, jakby każde niepotrzebnie wypowiedziane słowo było straszliwym marnotrawstwem, co już trochę ją odróżniło od innych znanych mu ludzi i nie-ludzi. Jego głos tak działał na innych, że powinni zacząć się natychmiast tłumaczyć. Zaprzeczać. Złościć. Wzbudzić jakiekolwiek emocje. W końcu emocjami najłatwiej się manipuluje.
- Znasz zasady. Wypłoszyłeś każdego poprzedniego strażnika - To prawda. Nikt nie chciał podjąć się zadania pilnowania tego więźnia. Nikt nie potrafił z nim wytrzymać dłużej niż tydzień. Doprowadzał ludzi do szaleństwa. Każdy bał się o własne życie, i o to, że któregoś razu po prostu nie wypuszczą go z więzienia jak potulne pieski. Był potężny. I zdawał sobie z tego sprawę.
- Spodziewałem się, że mój brat ma jakiegoś asa w rękawie. Widać przeceniłem go - oparł się łokciami o swoje kolana i przyjrzał się badawczo intruzowi - Przydzielać mi do straży człowieka, w dodatku dziewczynę - powiedział z udawanym niedowierzaniem, i jednocześnie kpiącym uśmieszkiem.
- Ta, widać oboje wpadliśmy w niezłe bagno - na jej twarzy zabłąkał się cień półuśmiechu, a mężczyzna poczuł się dziwnie. Czy ona nie czuła bijącej od niego mocy? Autorytetu? Nie powinna być w stanie spojrzeć mu w oczy. A co dopiero uśmiechnąć się. Ledwo, bo ledwo, i widać było że mięśnie twarzy rzadko były używane do tego grymasu, ale jednak. Nie ma jednak czym się martwić. Pięć minut, i dziewczyna będzie się przed nim płaszczyć. Jak każdy. Nawet jego brat, z czego najpewniej nie zdawał sobie nawet sprawy. Rzadko spotykał kogoś, na kogo musiał poświęcić całe pięć minut, aby go rozgryźć. Zawsze to jakaś rozrywka. Za te pięć minut będzie w niej czytał jak w otwartej księdze, a wtedy będzie już za późno. Znalazła się w jaskini lwa, a lew zamierza pożreć swoją zdobycz.

5 komentarzy:

  1. podoba mi sie... czekam na wiecej ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Ciekawie zrobione. Śledze dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże zupełnie bez ładu i składu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię. Czy mógłbyś/mogłabyś powiedzieć mi, czy następne rozdziału również są napisane w taki sposób? Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko. Przyznaję, że I rozdział, który miał być swego rodzaju prologiem, wyszedł "trochę chaotycznie", delikatnie rzec ujmując. Chciałabym się dowiedzieć, czy reszta również jest tak zagmatwana. ^.^

      Usuń
  4. Jeny zaczyna sie fajnie! :3 zasob slownictwa świetny :) wielki + ode mnie

    OdpowiedzUsuń